Ile punktów z testów??????

Wiesz, Black, rónie dobrze oceny moga wcale nie świadczy o poziomie wiedzy. Wiesz, niektórzy mogą ściagac ciągle, strzelac w testach i trafiac, albo po prostu napsiac byle co, i trafic w oczekiwania profesora.
Wiem, teraz pewnie padnie: "Ale nie da się tak przez caly rok". I tu jest błąd w rozumowaniu. Da się, gdyż z niektórych przedmiotów przez cały rok można mie dwie czy trzy oceny.
Cieżko jasno określic, czym możemy skutecznie zmierzyc poziom wiedzy.

A co odzwierciedla ocena? Zbiór takich odzwiercidleń w danym momencie. Ocenę można wyciągnąć, wychodzić za profesorem, itd. Trudno jest za to naciągnąć wynik zewnętrzengo egzaminu, lub na niego wpłynąć, gdy nie wiesz nawet, kto sprawdza twoją pracę.

Piszesz o tych czynnikach. Rozumiem chorobę czy jakąś rodzinną tragedię. Ale to, że przychodzisz na egzamin niewyspany, głodny albo coś w tym stylu jest tylko i wyłącznie twoją winą - jeśli nie zachodzą wymienione wyżej czynniki. Zresztą, nawet jeśli zachodzą, są to czynniki, które mozna niewlować. Nie mówiąc o tym, że są to przypadki marginalne.

Poza tym, egzaminy - szczególnie gimnazjalny - nie sprawdzają szczegółowej wiedzy z danego zagadnienia, a ogół tego, czemu nauczyłes się przez trzy lata.

I tak dojdziemy do wniosku, że oceny - niech będzie, egzaminy także - nie są miarodajne. Mają jednak dać jakikolwiek pogląd na stan wiedzy danego ucznia. A od wyników zawsze można się odwoływać.

Egzaminy jednak, jak sie nam będzie dane przekonać może - są ważniejsze. Nie tylko ten gimnalzjalny czy matura, ale te na studiach.

Poza tym, jeśli masz wiedzę, to trudno jest się zdekoncentrowac do tego stopnia, by kompletnie zawalić sprawę. I wiem, co mówię - z autopsji

Kuń, chyba nie o to chodzi, by określić, czy oceny, czy egzaminy lepiej sprawdzają wiedzę. Myślę, że egzaminy, bo przerabiałem często takie rzczy, typu nie spanie nawet do 3 w nocy, czy wydarzenie, po którym nie można dojść do siebie, a mimo to, nie zawalałem wielu spraw, jeśli coś umiałem. IMHO testy lepiej odzwierciedlają pewne sprawy. A są wazniejsze, bo na studiach to one wszystko kształtują i o wszystkim decydują. Wiesz ile jest mądrych ludzi, których nigdny nie zobaczysz, bo swą mądrość życiową nie potrafili przekuć na wiedzę i sobie dać szansę?

No takich ludzi mniemam jest wiele, znam paru nawet.
A stres? Co z tym czynnikiem. Nawet osobe najedzona, przygotowana i wyspana moze to spotkac i wtedy takze wynik czesto nie jest adekwatny do poziomu wiedzy.
No wlasnie, zbior odzwierciedlen. To tak jak wystawic ocene koncowa z jednej oceny albo z pieciu - test jest tylko jeden, a na ocene koncowa sklada sie wiele ocen. Prawdopodobienstwo ze na kazdej z klasowek dopadnie cie stres/glod/niewyspanie itd jest duzo mniejsze niz zawalenie jednego testu

Ciacho = Gryzak ?

Nie, nie mamy jednego umysłu, nawet nie wiedziałem, że tu coś napisze

A nie masz wrażenia, że jeśli się uczyłeś i jesteś pewny swojej wiedzy, to jesteś nie do ruszenia? Stres bywa mobilizujący nawet.

A jeśli wiesz, że nie powtórzyłeś wszystkiego albo w ogóle nic nie zrobiłes przed egzaminem czy sprawdzianem, to wtedy jest się czym stresować.

Miarodajna mogłaby być indywidualna praca z każdym uczniem. To jednak niemożliwe z oczywistych przyczyn.

Choć uważam, że sporym mankamentem polskich szkół jest ilośc osób w klasach. Jeśli nauczyciel, mając, załóżmy, jedną godzine tygodniowo, miałby oceniać postępy, pracę i aktywność każdego z 30 uczniów, jak miałby to niby zrobić? Nawet dla świetnego pedagoga jest to praktycznie niemożliwe. A i przy większej ilości godzin bywają z tym problemy.

Oczywiście bardzo dużo zalezy tu od podejścia. Zarówno ucznia, jak i nauczyciela. Bo jeśli klasa olewa przedmiot, to nic dziwnego, że nauczyciel nie jest do niej pozytywnie nastawiony. I na odwrót.

A tak między Bogiem a prawdą, aby ocenianie było sprawiedliwe, obie strony musiałaby być w 100% w porządku wobec siebie nawzajem. A wiemy, że tak nie będzie, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto koniecznie będzie musiał ściągać, albo nauczyciel z przypadku. Życie.